July 14, 2013

Keep going

Nienawidzę kiedy coś chcę zrobić, twardo sobie to postanowię, ale jednak czynniki, nad którymi nie mam żadnej kontroli działają przeciw mnie. Plany legną w gruzach, trzeba je zmieniać kombinować i dlaczego? Przez zasraną pogodę.
Tak dzisiaj wiało, że kiedy wyciągnęłabym rower, wyjechała nim na szczere pola to łeb by mi chyba urwało, a nawet jeżeli nie to na pewno wróciłabym z takim jego bólem, że koniec mojego dnia nastąpiłby sporo wcześniej.
Tak więc z powodów wiadomych trening na dziś:


Rozgrzewka i rozciąganie zawarte, ale ja mimo to i tak zrobiłam dodatkowo te dwie części treningu.
Po wykonaniu, a raczej próbie wykonania tej katorgi jestem skazana przyznać, że JESTEM SŁABA. Nie podołałam tym ćwiczeniom. Podczas jednej serii niemal nawet nie mogłam się na ramionach utrzymać, co dopiero mówić o wykonaniu wszystkich powtórzeń. Starałam się nie poddawać, ale ramiona akurat mam bardzo słabe. Chyba zaczynam już się głupio tłumaczyć.
Chciałabym być wobec siebie konsekwentna, mieć jakąś samodyscyplinę, która nie pozwoliłaby mi wykroczyć poza wyznaczone granicę. NIE CHCĘ, ŻEBY MÓJ ŻOŁĄDEK MNĄ KIEROWAŁ. Tak, znowu podjadałam, zjadłam więcej obiadu niż powinnam, ale spokojnie odrobiłam to (przynajmniej trochę) podwieczorkiem, który był dość oszczędny.
Szykuje się post o bieganiu, ms. M się motywuje.
Adieu, do następnego posta.

No comments:

Post a Comment

Z miłą chęcią czytam każdy komentarz i z otwartymi ramionami przyjmuję każdego, nowego obserwatora w swoje, skromne, blogowe progi :) Jednak chciałabym zakomunikować, że ten blog NIE JEST SŁUPEM OGŁOSZENIOWYM