August 1, 2013

Making plans

Nic mi nie wychodzi, więc chociaż ułożę sobie jakiś plan działania na sierpień. Nigdy czegoś takiego nie robiłam, po prostu włączałam sobie trening i ćwiczyłam razem z prowadzącą. Postanowiłam spróbować torchę inaczej, a mianowicie wykonać 30 - dniowe wyzwanie przysiadowe


Początek jest słaby, więc myślę, że do dnia 10 (?) dołączę sobie jeszcze jakiś program treningowy, a potem już same przysiady powinny wystarczyć. Do tego codziennie jakiś trening brzucha wybrany z kilku okreslonych (Mel B ABS, ABS Like Rihanna ~XHITDaily, trening brzucha od P4P). Zapewne gdzieś pomiędzy wplącze jeszcze jakiś trening ramion, albo będę robiła go na zmianę z brzuchem, żeby to się nie zapuścić. No i oczywiścia cardio pod postacią roweru, biegania, czy czegoś co sobie wymyślę ;)
Zaczynam już dziś! Poczatek miesiąca, czas idealny. Póki co nie chce mi się ruszyć z fotela, ale do 18 musze sie zebrać.
Adieu, do następnego wpisu

July 14, 2013

Run!

Wczoraj pewna osoba powiedziała mi kilka słów o bieganiu, których nikt mi jeszcze nie powiedział. Zawsze, kiedy widziałam kogoś biegającego lub słyszałam coś na temat biegania to bardzo chciałam tu i teraz zacząć biegać, ale jakoś... poszłam raz i ten raz pozostał tylko razem. Nie znam zbyt wiele osób, które biegają, a te które znam biegają po to, żeby schudnąć lub nabrać potrzebnej kondycji. Tymczasem zupełnie obca mi osoba przedstawiła to w zupełnie inny sposób. Poczułam delikatną dawkę motywacji.
Szukam w tym świecie pewności siebie, chce pokonać nieśmiałość i paskudne blokady, które tkwią we mnie odkąd tylko pamiętam. Zawsze uważałam (i uważam do tej pory), że ja jestem gorsza i zawsze tak będzie. Chciałabym to zmienić i może to jest właśnie to, co mi w tym może jakoś pomóc? W każdym razie, warto spróbować...


Fajnie byłoby mieć też jakieś buty do biegania, ale z powodu takiego, iż ceny są kosmiczne, więc najpierw się wezmę za to, a jeżeli już by mi się udało to wtedy zakupie jakieś śliczne najeczki. 
Motywuje się. Szukam siebie nadal. Staram się zmienić. Robić coś dla siebie, a nie dla ludzi. Gdyby to było takie proste, jak się pisze... 
Fight, fight, fight. Try, try, try. Znajdę tę drogę. Będę kiedyś mądrą, silną, zawziętą, konsekwentną kobietą. 
Adieu, do następnego wpisu. 

Keep going

Nienawidzę kiedy coś chcę zrobić, twardo sobie to postanowię, ale jednak czynniki, nad którymi nie mam żadnej kontroli działają przeciw mnie. Plany legną w gruzach, trzeba je zmieniać kombinować i dlaczego? Przez zasraną pogodę.
Tak dzisiaj wiało, że kiedy wyciągnęłabym rower, wyjechała nim na szczere pola to łeb by mi chyba urwało, a nawet jeżeli nie to na pewno wróciłabym z takim jego bólem, że koniec mojego dnia nastąpiłby sporo wcześniej.
Tak więc z powodów wiadomych trening na dziś:


Rozgrzewka i rozciąganie zawarte, ale ja mimo to i tak zrobiłam dodatkowo te dwie części treningu.
Po wykonaniu, a raczej próbie wykonania tej katorgi jestem skazana przyznać, że JESTEM SŁABA. Nie podołałam tym ćwiczeniom. Podczas jednej serii niemal nawet nie mogłam się na ramionach utrzymać, co dopiero mówić o wykonaniu wszystkich powtórzeń. Starałam się nie poddawać, ale ramiona akurat mam bardzo słabe. Chyba zaczynam już się głupio tłumaczyć.
Chciałabym być wobec siebie konsekwentna, mieć jakąś samodyscyplinę, która nie pozwoliłaby mi wykroczyć poza wyznaczone granicę. NIE CHCĘ, ŻEBY MÓJ ŻOŁĄDEK MNĄ KIEROWAŁ. Tak, znowu podjadałam, zjadłam więcej obiadu niż powinnam, ale spokojnie odrobiłam to (przynajmniej trochę) podwieczorkiem, który był dość oszczędny.
Szykuje się post o bieganiu, ms. M się motywuje.
Adieu, do następnego posta.

July 13, 2013

Legs day

Dziś nadszedł czas na pracę nad nogami.  Połączyłam energiczny trening Mel B z przysiadowym wyzwaniem i nieco spokojniejszym pilatesem Cassey Ho (swoją drogą, uwielbiam te dwie w.w kobiety, chyba podczas jakichkolwiek innych treningów mięśnie aż tak nie palą, jak tutaj)






Dodatkowo oczywiście rozgrzewka oraz ćwiczenia rozciągające




Jutro dzień cardio, mam nadzieje, że pogoda mi dopisze bo czekam aż pozwoli mi wyciągnąć rower! Jak się zdenerwuje to pojadę choćby w deszcz. 
Adieu, do następnego wpisu.

July 12, 2013

Little man in a huge world

Czasami ludzie żyjąc w świecie braku czasu, presji otoczenia, własnej ambicji, tracą samych siebie. Co gorsza, nawet nie zdają sobie z tego sprawy aż do momentu kiedy natkną się na kogoś, kto im to uświadomi. Może stanie się to przypadkiem, ale to nie jest istotne. Doznaje wówczas uczucia porównywalnego z uczuciem towarzyszącym nagiemu ciału podczas pierwszego kontaktu ze strumieniem lodowatej wody. Różnica polega na tym, że ciało do strumienia ów wody się przyzwyczai, a ludzkie wnętrze do poczucia własnej zguby - nie.
Zagubienie w wielkim świecie, to takie względne pojęcie, czyż nie? Zapewne często pojawia się wam przed oczami, ale co to dokładnie oznacza? Ktoś nie potrafi znaleźć drogi do domu? Może w jakieś inne miejsce? Cóż, każdy może to interpretować jak tylko chce. Jednak najwięcej wiedzą o tym osoby, które tego doświadczają. Są to bowiem osoby zagubione w "świecie", ale "świat", w którym się gubią to jest ICH świat. Tutaj należy sobie przypomnieć, że każdy człowiek żyje na swój sposób i niekoniecznie dostrzegamy te różnice, chyba że dochodzi do ostrego spięcia miedzy wyznawcami różnych poglądów.
Są wśród nas ludzie, którzy nie wiedzą jak żyć. Nie są świadomi tego, co mogą dać z siebie i czego oczekiwać od innych (może przesadziłam z tym oczekiwaniem od innych ludzi, bowiem często okazuje się, że jednak nie warto i chwała tym, którym można zaufać w 100%), nie są w stanie określić na ile ich stać.
Nigdy nie jest za późno.
Trzymajmy się tej wersji, że mamy zawsze czas, że trzeba próbować i starać się jak najmocniej, aby tylko wycisnąć z siebie co najlepsze. To wydaje się proste, prawda? Cóż, wcale takie nie jest.
Czasami w naszym życiu następuje przełom (podobno kiedy kobieta ścina włosy to zmieni swoje życie, cóż, chyba czas i na mnie, pierwszy krok już za mną). W moim przypadku było to odchudzanie i to mi posłuży za przykład. Niecały rok temu żyłam w przekonaniu, ze szczuplejsi ludzie mają w życiu lepiej. Aczkolwiek okazuje się jednak, że jestem tak zakompleksiona, że aż brakuje na to skali. Kilka prób, aż w końcu się udało. Schudłam, ale co teraz? Nic się nie zmieniło, nadal jestem często sama, są chwile kiedy nie mam do kogo gęby otworzyć. Ostatnio zaadoptowałam pieska, ale to jednak nie to samo bo ona jedynie mnie gryzie zamiast porządnie doradzić w rozterkach.
Mam 17 lat i jak tak dalej pójdzie to skończę jako stara panna ze stadem kotów, jako najlepszych i najbliższych stworzeń. Może powinnam teraz szaleć na imprezach,  zapijać się w trupa, tańczyć do momentu aż nogi w dupę mi się wbiją, spędzać długie wieczory ze znajomymi? Ale jednak tego nie robię. Może gdybym była bardziej towarzyska to by się udało, jednak to mi jakoś specjalnie nie wychodzi.
Odchudzanie dało mi tylko tyle, że muszę trzymać dietę do usranej śmierci, żeby nie przytyć i cierpieć kiedy po 21 mam ochotę na coś słodkiego, ale niestety jest to surowo zakazane.
Teraz nawet nie wiem, czy robiłam to dla siebie. Boże, czy ja cokolwiek robię dla samej siebie? Nie. Nie potrafię. Tak bardzo chciałabym znaleźć fajną grupkę ludzi, którzy będą chcieli spędzać ze mną czas, z którymi spędzę najpiękniejsze chwile w życiu, ze wszystko co robię, robię aby przypodobać się ludziom. Szkoda, że moje starania nie są doceniane.
Jakbym pisała dalej, to zaczęłabym pisać w kółko o tym samym, więc lepiej będzie jak już zakończę ten wywód.
Dodam jedynie, ze ten blog powstaje właśnie po to, abym spróbowała zrobić coś dla siebie. Ma mi w tym pomóc właśnie blogowanie. Jeszcze nie wiem jak, ale może jak będę mogła czasem coś tu napisać, a czego nie potrafię komuś powiedzieć, to będzie mi lepiej. Może koniec końców odnajdę samą siebie w tym okrutnym świecie? Odnajdę jakąś pasję, coś w czym w końcu okaże się dobra? Kto wie, bądźmy pozytywnej myśli. Trzeba się starać bo przecież od siedzenia i ględzenia nic się nie zmieni, no nie?
Adieu, do następnego posta.